Nie wystarczy mieć coś w majtkach – że sparafrazuję wielką myśl Kapitana – trzeba też mieć coś w głowie, by wygrać mecz.
większym szczęściem. Albo nie chciał przegrywać 0:3 do przerwy; więc przegrał tylko 0:1. Pierwszych dwadzieścia minut, do chwili strzelenia bramki, było fantastycznych i ułożyło się dokładnie według francuskiego scenariusza. Hiszpanie podeszli z biczami i zaczęło się okładanie, systematyczne
Każdy nadchodzący mecz to niekiedy jak degustacja wina w ciemno. Można być wielkim znawcą, znać wszystkie charakterystyki wszystkich châteaux i roczników, gdy naleją ci wina z zasłoniętej butelki, nie rozpoznasz swych ulubieńców albo za najlepszą butelkę wieczoru wybierzesz tę, o której – gdy znałeś jej nazwę – źle się wyrażałeś.
To mnie przypadła dziś nieszczęśliwie rola żałobnego dzwonnika ciągnącego za sznury, by obwieszczać pożar, dżumę i rozlaną zupę, ale wszyscy wyglądamy w ten niedzielny poranek jak Quasimodo, z niedomytymi śladami biało-czerwonych smug na gębach i spojrzeniem zbitego psa zwanym niekiedy duszą słowiańską.
to nazwisko. Marek Bieńczyk – pisarz, tłumacz i eseista, historyk literatury w Instytucie Badań Literackich PAN. Autor m.in. powieści „Terminal” i „Tworki”. Za tę ostatnią otrzymał Paszport POLITYKI (za 1999 r.) oraz Nagrodę Literacką im. Władysława Reymonta.
Dwieście lat temu urodził się Zygmunt Krasiński. O ile z literackiego punktu widzenia trzecim „wieszczem” został nieco na wyrost (nawet polski Bóg lubi trójcę), o tyle w wymiarze intelektualnym zasługuje na pokłony.